Blog jak firma

W 2008 roku, kiedy zaczynałem tworzyć pierwsze przepisy kulinarne na Zajadam.pl, byłem jeszcze studentem i całkiem normalne było dla mnie poświęcanie dużej ilości czasu na różnego rodzaju pasje czy projekty. Bez planu i na pełnym spontanie. A to na studiach trzeba było zaprogramować grę na zaliczenie, a to do głowy wpadał pomysł na założenie bloga 😉

Jednak z roku na rok moja sytuacja życiowa diametralnie się zmieniała. Koniec studiów, własna firma, mieszkanie, małżeństwo i wieeele nowych, dorosłych obowiązków. Na początku 2013 roku zostałem tatą. Równolegle do tego wszystkiego blog rozwijał się w najlepsze, a w związku z jego dużą popularnością zaczęły się pojawiać konkretne możliwości zarobkowe.

A skoro pojawiły się pieniądze, musiałem odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: Czy ja to dalej chcę robić? Bo jeżeli tak, to tylko na poważnie, nie tylko w wolne wieczory, bez rozmieniania się na drobne, a na pewno nie kosztem czasu, który planowałem poświęcać rodzinie w związku z rychłym przyjściem na świat mojej pociechy.

Każdy kto ma własną firmę wie, że jest to bardzo angażujące zajęcie, wymagające planowania, czy dbania o finanse. Każdy kto prowadzi bloga wie, że rozwijanie go z sukcesem wymaga ogromnej ilości pracy, systematyczności i poświęceń. Bloga oczywiście nie byłbym w stanie porzucić, więc postanowiłem zrobić z niego swoją pracę i potraktować go jak firmę/biznes – nie ujmując przy tym ani procenta frajdy, jaką było, jest i będzie dla mnie blogowanie.

Patrząc z perspektywy ostatnich trzech lat mogę wymienić pięć fundamentalnych zasad, których trzymanie się doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj. A wiedz, że jestem z tego bardzo zadowolony.

1. Mieć plan

Blog przez cztery lata był czystym hobby. Nigdy nie wiedziałem jaki przepis opublikuję jako następny, bo nie wiedziałem co będzie za tydzień na obiad 😉 Tylko kiedy udawało mi się ugotować coś dobrego i były akurat warunki do zrobienia apetycznej fotografii (czyli dobre światło na kuchennym parapecie), miałem podstawy do napisania nowego przepisu i opublikowania go na blogu.

Pewnie dlatego przez pierwsze cztery lata prowadzenia bloga zarobiłem na nim powalającą kwotę 300 zł

Aktualnie wszystko co publikuję nadal przyrządzam w tej samej kuchni i fotografuję na tym samym parapecie, ale bardzo rzadko jest to dziełem przypadku. Wiem, ile nowych wpisów tygodniowo powinno się pojawić na blogu. Z dużym wyprzedzeniem przygotowujemy się do publikacji sezonowych. Pomyśl jak trudno kupić karpia i składniki bożonarodzeniowych potraw pod koniec września!

Strategia

Ale planowanie nie dotyczy tylko gotowania. W tym miejscu pojawia się trudne słowo strategia – co w moim przypadku oznaczało kilka dni intensywnego myślenia i rozpisanie planu działania, i celów do zrealizowania na rok do przodu. To wiekopomne dzieło zajęło nieco ponad pół strony A4, ale pozwoliło nie zboczyć z dobrego kursu i po wyznaczonym czasie szybko zweryfikować co udało się zrobić dobrze, a co nie do końca. Na tym mądrym, małym dokumencie odpowiedziałem też sobie samemu na pytanie czym ma być ten blog kulinarny za 5 i 10 lat, a także jaka będzie moja w rola w tym całym przedsięwzięciu.

Blog jak firma
Zrzut ekranu z systemu do zarządzania projektami. Jak widać w momencie jego wykonania mieliśmy otwartych 90 zadań.

2. Przewidywalne dochody

Wśród blogerów funkcjonuje taki stereotyp, że banery i reklamy bez naszej buźki to zło wcielone. Akceptowalne są tylko spektakularne akcje marketingowe za grubą kasę. Problem w tym, że:

  1. Współprace z największymi budżetami reklamowymi zarezerwowane są dla garstki najpopularniejszych i najbardziej wpływowych gwiazd internetu,
  2. Niestandardowe akcje marketingowe i udział w kampaniach to zwykle dochody jednorazowe, trudne do przewidzenia

Za świetne przykłady mogą posłużyć Monika Kamińska (blackdresses.pl), czy Alina Moskwa (designyourlife.pl), które wzięły sprawy w swoje ręce i stworzyły z sukcesem własne produkty. Ja również myślę o czymś takim jako o przyszłości Zajadam.pl, ale już od dłuższego czasu dywersyfikuję dochody na blogu, dzięki czemu nie muszę nerwowo sprawdzać skrzynki email w oczekiwaniu na zapytania od agencji reklamowych – co by było, gdybym przez przypadek zniknął z excelowej listy blogerów polecanych klientom do każdej kampanii? W moim przypadku przychody generowane są z:

  • wpisów sponsorowanych i innych jednorazowych, niestandardowych akcji marketingowych (np. konkursy),
  • współprac czysto reklamowych (wykorzystanie powierzchni reklamowej bloga)
  • Google AdSense, czyli reklamy kontekstowej wyświetlanej w postaci bannerów lub linków tekstowych

Co ciekawe, uwagi związane z publikowanymi na blogu reklamami dostałem do tej pory jedynie od innych blogerów, nie od czytelniczek. To mnie bardzo cieszy, bo okazuje się, że banner na stronie z przepisem nie zniechęca do napisania komentarza czy przesłania wiadomości email z pytaniami, lub zdjęciem przyrządzonego dania.

Mamy więc dość komfortową sytuację, w której co miesiąc na konto wpływa w miarę przewidywalna kwota, dzięki której mogę na przykład…

3. Budować zespół

Nie miałem i nadal nie mam możliwości zajęcia się blogiem na pełen etat. Odpowiednie tempo rozwoju całego przedsięwzięcia wymaga jednak bardzo dużego zaangażowania. Więc dlaczego by nie powierzyć części pracy osobom, które zrobią to nawet lepiej niż ja?

Blog jak firma - Zespół

Aktualnie nasza stała blogowa ekipa liczy trzy osoby: ja, moja żona Alicja i Ola, która pracuje przy blogu na pełny etat i tworzy rewelacyjne przepisy, super apetyczne zdjęcia i generalnie czuje blues’a. Każdy zajmuje się tym, co potrafi najlepiej i to daje rewelacyjne rezultaty. Jak w każdej prężnie działającej firmie – kluczem do sukcesu jest zgrany i utalentowany zespół.

Żeby jednak nie przesłodzić do reszty tego wątku muszę wspomnieć, że dopuszczenie do pracy nad własnym blogiem innych osób to bardzo trudna i emocjonalna sprawa.

Przecież to ja tu pot i łzy wylewam od lat, nikt nie zrobi tego lepiej niż JA! :/ …czyli superman idealny pracownik potrzebny od zaraz

Od 2013 roku przymierzaliśmy do pracy przy blogu przynajmniej kilka różnych osób, zwykle z niezadowalającym skutkiem. Muszę przyznać, że to zadanie dużo trudniejsze niż przeciętna rekrutacja do firmy. Tu musi zagrać dosłownie wszystko. Umiejętności, zaangażowanie, poczucie estetyki, dobry smak, a koniec końców prawdziwa pasja do tego, co się robi. Stwierdzam, że jeżeli blog to dla kogoś tylko praca, na dłuższą metę nic z tego nie wyjdzie.

Tymczasem już niebawem mam nadzieję dołączyć do ekipy kolejnego współpracownika, tym razem kogoś, kto na stałe zajmie się kwestiami technicznymi.

4. Zarobione pieniądze inwestować w rozwój

Największe sukcesy w biznesie osiągają ci, którzy inwestują. Kto się nie rozwija, ten tak naprawdę się cofa.

inwestycje w bloga

I właśnie dlatego pierwsze regularne zarobki zainwestowałem w zatrudnienie osoby, której obecność pozwala w odpowiednim tempie zmierzać do wyznaczonego celu. W przeciwnym wypadku nie byłbym w stanie zrealizować ambitnego planu, o którym napisałem w pkt. 1. To bardzo proste ale i bardzo trudne zarazem – kiedy widzisz, że nie dajesz rady, rozwiązaniem może być pomoc innych osób, a nie samodzielne zarywanie kolejnej nocki.

5. Kontrahentom dawać 150% tego, czego się spodziewają

Takie założenie poczyniłem już przed pierwszą komercyjną współpracą zrealizowaną na blogu. Zadowolony klient to klucz do sukcesu w każdej branży. Bo zadowolony klient może stać się stałym klientem. A stały klient, to klient o którego nie musisz zabiegać, który sam przynosi kolejne zlecenia, a każda kolejna współpraca przebiega jak po maśle. Zadowolony klient przyprowadzi do Ciebie również innych zainteresowanych współpracą.

Co zabawne, naprawdę niewiele trzeba, żeby doczekać się takiego e-maila od kontrahenta (autentyk z mojej skrzynki):

Współpraca przebiegała bardzo miło, klient również był  bardzo zadowolony dlatego też po raz kolejny chcielibyśmy taką współpracę podjąć.

Kiedy chodzi o zarabianie pieniędzy, nie ma głupich pytań. Dlatego moim zdaniem warto pochylić się nawet nad potencjalnie najgłupszymi zapytaniami i przedstawiać konkretnie swoje warunki. Sam zdobyłem dzięki takiemu podejściu bardzo fajne zlecenia, mimo że po przeczytaniu pierwszego e-maila od klienta wyglądało to tak, jakby wprost oczekiwali wykonania całej pracy za darmo.

Podsumowując

Warto traktować bloga jak biznes i się tego nie wstydzić. Bardzo chciałem, aby blogowanie stało się moim sposobem na życie i udało mi się to realizować. Z fajnego hobby przerodziło się to w moją życiową pasję, która wytrwale realizowana w domowym zaciszu co rusz rodzi nowe możliwości.

Warto na tej drodze inspirować się i czerpać całymi garściami z doświadczenia innych. Jeżeli mieszkasz na zadupiu – jak ja – warto przejechać autobusem całą Polskę, żeby poznać ludzi, którzy przy piwie poradzą Ci, w którą stronę pójść.

Spontaniczna i zwariowana podróż na Blog Forum Gdańsk w 2012 roku pozwoliła mi poznać mega inspirujące osoby takie jak Ilona Patro, czy Michał Stępień z Kotlet.tv – to były kamyczki poruszające lawinę, prawdziwa wartość imprez branżowych spod znaku „ciągle te same gęby”. Nie wspominając o takich efektach ubocznych jak bloSilesia 🙂

Nie zaszkodzi też przeczytać kilku książek z wiedzą użyteczną dla przedsiębiorców, a nawet zapytać kolegę, wujka, ciotkę czy rodziców, jak robić prawdziwy BIZNES.

P.S.

Drogi marzycielu, życzę Ci tego samego co sobie: odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji i skutecznej realizacji własnych pomysłów. A jeżeli z kulinariami nie masz nic wspólnego i potrzebujesz większej dawki inspiracji, podrzucam niewyczerpalne źródło wiedzy i ludzkich historii: www.smartpassiveincome.com – czyli blog Pata Flynna, na którym znajdziesz coś dla siebie niezależnie od tego, czy zawodowo stawiasz karty tarota, piszesz opowiadania, czy pracujesz w banku. Zaklep sobie pół roku na czytanie i słuchanie, a potem wrócisz tutaj i podziękujesz za link 😉

Pod koniec 2013 roku Michał Szafrański linkował do Pata na swoim blogu i w tym miejscu chciałbym Michałowi bardzo podziękować za krótką wzmiankę, która tak namieszała w moim blogowaniu 🙂

___

Podobne wpisy

Komentarze: 2

  1. Motywujące 🙂 ja od dawna (kilku lat, uściślając co nieco) przyglądałam się blogom i trochę też blogerom, rozmyślając „jak oni to robią”? Tak myślałam, myślałam, czytałam, przeglądałam, zbierałam wiedzę. W końcu przyszedł taki moment, w którym poznałam kilku blogerów, zupełnie przypadkiem, w typowo życiowej sytuacji, i doszłam do wniosku, że bloger nie jest jakimś odmiennym gatunkiem, kosmitą czy bóstwem. To człowiek, taki jakich wielu, ale człowiek, który działa.
    Podsumowałam więc swoją wiedzę i stwierdziłam, że chyba pora zacząć pisać tego bloga, o którym myślę i myślę. No i zaczęłam, piszę.
    Jeśli będziesz miał chwilę, zerknij na niego proszę, potrzebuję konstruktywnej krytyki i wskazówek od bardziej doświadczonych. Pozdrawiam i z góry dziękuję za poświęcony czas, mam nadzieję że Cię zaciekawię 🙂

    1. Kasia masz 100% racji. Nic nie dzieje się za pstryknięciem palcami, z dnia na dzień – za każdym sukcesem stoją miesiące i lata wytężonej pracy, dlatego pomysły są warte zero złotych, a dopiero ich wcielenie w rzeczywistości stanowi wartość i daje efekty! 🙂

Komentarze są wyłaczone.